2024.04.17

Prognoza walutowa 2024-04-17

Pełnoskalowa wyprzedaż PLN

We wtorek złoty pogłębił spadki, tracąc na wartości w tempie najsilniejszym od września, gdy Rada Polityki Pieniężnej dokonała nieoczekiwanego, mocnego cięcia stóp procentowych w Polsce. Kursy rosną w ostatnich dniach nawet szybciej, niż się tego spodziewałem (cele na II kw. osiągnięte już w kwietniu) i wbrew prognozom większości ekonomistów, zakładającym dalszą aprecjację PLN. Wygląda to tak, jakby nagle wszyscy chcieli pozbyć się otwieranych przez ostatnie 1,5 roku, spekulacyjnych pozycji w polskiej walucie. A ponieważ działa efekt relatywnie niskiej płynności polskiego rynku, zmiany kursów są tak dynamiczne. Nota bene dzieje się to w momencie, gdy na konta NBP wpłynęły, długo oczekiwane pożyczki z KPO. Na bazie tego czynnika bankowcy i media głównego nurtu uzasadniały oczekiwaną dalszą siłę złotego. Wskazywałem Państwu, że pieniądze z funduszy unijnych nie będą i nie mogą być nawet średnioterminowym argumentem za siłą waluty.

Wydarzeniem wtorku na światowych rynkach finansowych był wywiad prezesa Fed J. Powella. Był on zmuszony dość istotnie zmienić, lansowaną od grudnia retorykę, że kolejnym ruchem w polityce pieniężnej będą obniżki stóp. Dziś Powell twierdzi, że stopy pozostaną wyższe dłużej. „Najnowsze dane o inflacji wskazują, że bank centralny może potrzebować więcej czasu, aby poczuć się komfortowo z obniżką”, stwierdził prezes Fed podczas dyskusji panelowej w Wilson Center w Waszyngtonie. „Ostatnie dane nie dały nam większej pewności, a zamiast tego wskazują, że osiągnięcie celu inflacyjnego prawdopodobnie zajmie więcej czasu, niż oczekiwano”, dodał. Kontynuują podkreślił, że „biorąc pod uwagę siłę rynku pracy i dotychczasowy postęp w zakresie inflacji, należy dać restrykcyjnej polityce dodatkowy czas na działanie i pozwolić, aby kierowały nami dane i zmieniające się perspektywy”. Oznacza to, że obniżek stóp w USA w najbliższym czasie nie będzie. Stawki wyceniają obecnie jedynie 40 proc. szans na cięcie o 25 pkt bazowych w lipcu, a w całym roku już tylko 1 cięcie w tej skali (wobec 4 jeszcze miesiąc temu). W reakcji na komentarze Powella dolar pogłębił zyski. Rynek spodziewał się zmiany tonu wypowiedzi już po czwartkowych danych o inflacji CPI z USA,

Rynki najwyraźniej wreszcie zaczęły uświadamiać sobie, że obecne stopy procentowe w USA będą obowiązywać dłużej, niż zakładano (nawet jeszcze kilka tygodni temu). Co więcej, mogą zostać podniesione, jeśli inflacja – na co się zanosi – będzie dalej wymykać się spod kontroli. W negatywnym, choć bynajmniej nie mało prawdopodobnym, scenariuszu średniego miesięcznego wzrostu cen w USA o 0,4 proc., pod koniec roku wskaźnik CPI ląduje na poziomie 4,8 proc. r/r. Daleko od celu Fed i tylko nieznacznie poniżej nominalnej stopy banku. Ma to niebagatelne znacznie dla rynków.

To czynnik, który na dobre może popsuć nastroje na światowych giełdach. W deklaracjach i strategiach na 2024 r. znakomita większości amerykańskich zarządzających funduszy obstawiała scenariusz „miękkiego lądowania” gospodarki USA ze spadkiem inflacji w okolice 2 proc. i kilkoma cięciami stóp Fed. Po wyższych danych o inflacji CPI za styczeń (pierwsze ostrzeżenie) tłumaczono sobie, że to jednorazowy odczyt. Po tych za luty (także wyższych od prognoz, drugie ostrzeżenie) wciąż mówiło się, że najtrudniejsza będzie „ostatnia mila” (w domyśle w drodze do spadku do 2 proc.), ale to wciąż bazowy scenariusz. Po danych o inflacji za marzec, gdzie główny wskaźnik CPI poszybował na najwyższy poziom od pół roku (3,5 proc.), wielu zaczęło zwijać otwierane 3-4 miesiące temu, dziś mocno „pod wodą”, pozycje na rynku długu. Odkąd rentowność 10-latek przekroczyła 4,5 proc. zaczyna przekładać się to na zachowanie cen akcji na Walk Street (spadki).

Całe to zamieszanie w naturalny sposób szkodzi notowaniom złotego. Raz, z powodu ogólnego odwrotu od ryzyka (złoty w koszyku emerging markets), a dwa z racji jego mniejszej atrakcyjności pod względem oprocentowania w sytuacji dłużej stabilnych, a może nawet wyższych stóp w USA. W połączeniu ze wspomnianą, relatywnie niską płynnością naszego rynku i długotrwałym okresem otwierania pozycji (1,5 roku), daje to w efekcie spektakularne zmiany kursów. To jest właśnie zmienność, a co najważniejsze kierunek zmian, które z uporem maniaka prorokowane były w tym miejscu przez ostatnie miesiące. Rynek zwlekał długo, ale w końcu ruszył we właściwym kierunku.

PLN: Wczorajsza sesja była w wykonaniu złotego najgorsza od września. Wcześniej porównywalnie silne spadki miały miejsce po inwazji Rosji na Ukrainę. Była to zarazem szósta kolejna sesja przeceny. Kursy z nawiązką zrealizowały prognozy wzrostów w II kw. Wracają projekcje stawiane jeszcze przed wyborami parlamentarnymi, które na kilka miesięcy stały się czynnikiem pogłębiającym aprecjację złotego kilka-kilkanaście groszy poza zakładane poziomy w relacji do podstawowych walut.

Indeks PLN do EUR, USD, CHF, GBP z równym udziałem (im wyżej, tym złoty mocniejszy) spadł do najniższego poziomu od polowy lutego. Słabiej wygląda indeks złożony z szerszego zbioru walut, który wyrównuje tegoroczne minima. Bieżące ceny będziemy wykorzystywać do pozbycia się dużej część nagromadzonych nadwyżek eksporterów. Tam, gdzie ich nie ma, wykonamy pierwsze, krótkie zabezpieczenia. Z tym założeniem, że – zgodnie ze stawianą jeszcze jesienią prognozą – EURPLN i GBPPLN domkną „luki bessy” powstałe na sesji 16 października, a pozostałe pary (tam, gdzie przestrzenie na wykresach zostały domknięte już wcześniej) osiągną analogiczne poziomy.

Tak jak pisałem wczoraj, ponieważ widać sygnały globalnej zmiany wektorów i trwalszego pogorszenia nastrojów – element oczekiwany przez nas od kilku tygodni – jest szansa na trwalszą i głębszą tendencję osłabienia złotego. Wcześniej jednak będzie mieć miejsce korekta zwyżki, które może być równie spektakularna jak wzrosty. Nie traktowałbym jednak obecnego zachowania złotego tak, jak tego z września, który był powodowany stricte lokalnym czynnikiem. Stąd ostrożnie z zabezpieczeniami eksportu. Jeśli chodzi o import wskazywałem, że ze względu na ograniczone możliwości spadków kursów w kolejnych miesiącach, zasadnym było pozostawić sporą część zakupów walut zabezpieczoną po niskich kursach z I kw./początku kwietnia.

EURPLN: Kurs momentalnie wypełnił prognozę zwyżki w kwietniu do 4,35. O 8.30 w środę jest przy 4,3620 wobec 4,3145 wczoraj o tej porze. Celem na II kw. jest osiągnięcie tegorocznych szczytów z zakresu 4,38-4,41. W obecnym układzie rynku i zamieszaniu, jakie mają miejsce globalnie w związku ze zmianą oczekiwań dot. polityki pieniężnej w USA i niepewnością w sferze geopolityki, opcja kontynuacji wzrostów kursu (po korekcie?) wydaje się wysoce prawdopodobna. Rozkład niepewności zdecydowanie przesunął się w kierunku dalszej słabości złotego w średnim terminie.

Mocniejszy dolar i wyższe rynkowe stopy proc. w USA, a także wzrost cen ropy naftowej (zwiększa presję inflacyjną) przybliżają perspektywę zakończenia cyklu aprecjacji złotego 2022-2024 i powrotu do długofalowego trendu „pełzającej deprecjacji”. By jednak nie przeszarżować z oczekiwaniami, okolice ceny 4,35 trzeba dalej wykorzystywać do sprzedaży większej części nagromadzonych nadwyżek w euro eksporterów. Można zacząć dokonywać także pierwszych zabezpieczeń (1-2 miesiące ekspozycji).

USDPLN: W 5 dni kurs USDPLN przesunął się w górę o 20 gr. O 8.35 w środę notowania są przy 4,1000 wobec 4,0655 wczoraj o tej porze. To dobry moment na pozbycie się co najmniej połowy nadwyżek w USD. Cierpliwość w oczekiwaniu na lepsze ceny do sprzedaży, bez podejmowania nerwowych ruchów przy spadkach poniżej 3,95, opłaciła się. Pisałem sztywno, że mimo załamania wzrostowego impulsu z 2 poł. marca, złoty nie wchodzi w nową falę aprecjacji. A teraz kurs wybił się górą z pasma 5-miesięcznej konsolidacji (3,89-4,06).

Utrzymanie notowań dziś do końca dnia powyżej 4,06, wygeneruje impuls do wzrostu kursu co najmniej do poziomu 4,17. Nie od razu, a po wcześniejszej (od dziś) lub późniejszej (od przyszłego tygodnia) korekcie, ale z dużymi szansami na taki ruch w perspektywie połowy maja. Przy globalnej zmianie nastrojów (są tego symptomy) realnym stanie się wzrost o pełny zakres konsolidacji, co dawałoby ceny z zakresu 4,25 w horyzoncie najbliższych 2-5 miesięcy.

CHFPLN: Kurs osiągnął wczoraj psychologiczną barierę 4,50. Od dawna był to bazowy scenariusz na ten kwartał. Osiągnięcie go już w połowie kwietnia jest nie lada zaskoczeniem. Potwierdza jednak brak podstaw do dalszej, trwałej, dłuższej aprecjacji złotego. O 8.45 w środę notowania są przy 4,4930 wobec 4,4530 wczoraj o tej porze. Kurs trwale wybił się z kanału trendu spadkowego obowiązującego od lutego i wygląda obecnie zdecydowanie korzystniej dla byków, niż dla niedźwiedzi w średnim terminie. Trzymanie się założenie silniejszego odbicia kursu, które da lepsze ceny do sprzedaży helweckiej waluty przyniosło oczekiwany efekt. W krótkim terminie możliwa korekta wzrostów. Szerzej, ewentualna zwyżka powyżej 4,49/4,50 dałby impuls do kontynuacji wzrostów w kierunku 4,58 latem albo jesienią.

Od dawna piszę, że średnioterminowo frank będzie zyskać na wartości wraz z dołączaniem kolejnych banków centralnych do grona łagodzących politykę pieniężną, a poważniejszy wzrost notowań względem złotego nastąpi natomiast wraz z globalną zmianą obrazu rynków; zmniejszeniem apetytu na ryzyko. Od 2-3 dni rynki wysyłają sygnały, że realizuje się taki właśnie scenariusz.

GBPPLN: Kurs niechybnie zmierza do górnego ograniczenia 4-miesięcznej konsolidacji 4,96-5,13. O 8.50 w środę jest przy 5,1070 wobec 5,0625 wczoraj rano. Przez całą zimę wskazywałem, że w II kw. zarysuje się silniejsza tendencja wzrostowa kursu. Rynek zaczął realizować i tę projekcję. Zakupy zabezpieczające importerów mamy wykonane po cenach z okolic 5,00. Przystępujemy do realizacji najpilniejszych potrzeb eksporterów; sprzedaży funtów (części) z nagromadzonych nadwyżek. Większość środków sprzedać i częściowo zabezpieczyć rekomendować będziemy eksporterom, gdy kurs osiągnie rejon 5,13/14. W horyzoncie III kw. celem będzie zwyżka do 5,21 (luka bessy).

EURUSD: Kurs jak na razie skutecznie broni ceny 1,0600. O 8.55 w środę kurs jest przy 1,0635 wobec 1,0615 wczoraj o tej porze. Widać ochotę na skorygowanie silnych, tygodniowych spadków kursu. Korekta może wynieść rynek do 1,07.

W szerszym horyzoncie podtrzymuję ocenę, że nie należy oczekiwać trwałych ruchów wzrostowych na tej parze. Tak było, gdy rynek testował poziom 1,11 w grudniu, tak samo, gdy zbliżał się do 1,10 w marcu i podobnie, gdy w ubiegłym tygodniu rynek rósł w kierunku 1,09. Od kilku miesięcy utrzymuję w opisie zdanie, że zarówno czynniki fundamentalne, jak i techniczne przemawiają za kontynuacją mocnego dolara i nie wskazują na dłuższą aprecjację euro. Obecnie spodziewać się należy utrzymania kursu w przedziale 1,05-1,07 w horyzoncie całego II kw. Po „pęknięciu” wsparcia na 1,07, spadek w rejon 1,05 stał się naturalnym kierunkiem zmian na kolejne tygodnie.