2024.04.11

Prognoza walutowa 2024-04-11

Wysoka inflacja przekreśla obniżki stóp Fed

Inflacja konsumencka w Stanach Zjednoczonych, zgodnie z zapowiedzią, wzrosła w marcu i była wyższa niż średnie oczekiwania ekonomistów. Wskaźnik CPI wyniósł 3,5 proc. r/r, najwyżej od września, a ceny wzrosły w porównaniu do lutego o 0,4 proc. Spodziewano się wyniku o 0,1 pkt proc. niższego.

Dane przekreślają szanse na obniżkę stóp proc. Fed w tym kwartale. Mocno zmniejszają w całym 2024 r. Rynek momentalnie obniżył wycenę ruchu stóp w dół o 25 pkt bazowych na posiedzeniu Rezerwy Federalnej 12 czerwca do jedynie 22 proc. z ok. 50 proc. przed publikacją. W lipcu te szanse wynoszą aktualnie niecałe 45 proc., zaś we wrześniu 75 proc. To jednak na tyle odległy czas, że oczekiwania te jeszcze mocno się zmienią. Do końca roku rynek widzi dziś 2 cięcia stóp Fed z prawdopodobieństwem ok. 60 proc. wobec 3 obniżek o 25 pb w pełni dyskontowanych miesiąc temu i 4 na początku roku.

Po danych dolar dynamicznie się wzmocnił, a rentowności obligacji wzrosły. Euro w godzinę straciło grubo ponad 1 cent. Dochodowość 2-latek skoczyła w rejon poziomu 5 proc. – najwyższego od listopada. Rentowność obligacji 10-letnich przekroczyła poziom 4,5 proc. także po raz pierwszy od pół roku. Nie wpłynęło to jednak istotnie na złotego, który stracił, ale niewiele, biorąc pod uwagę skalę zmian na rynku globalnym. Nastroje na światowych rynkach pogorszyły się tylko nieznacznie.

Wygląda to tak jakby rynek nie zamierzał zmieniać dotychczasowych tendencji, nawet jeśli Fed jeszcze nie długo będzie zmieniał stóp. Zachowanie status quo przez Fed odbierane jest jako zapowiedź wciąż dobrej koniunktury w USA, z pełnym zatrudnieniem, przy podwyższonej, ale kontrolowanej inflacji. To bliskie idealnego otoczenie makroekonomiczne (goldilocks economy). O ile tylko inflacja nie zacznie znowu przyspieszać, bo po wczorajszych danych zdecydowanie wzrosło takie ryzyko.

Trwanie w dotychczasowym nastawieniu preferuje ryzykowne inwestycje i rynki wschodzące. Gorzej, gdyby Fed miał się decydować na dalsze zacieśnienie polityki pieniężnej. Wówczas pojawiłby się zapewne strach, nastroje pogorszyły, a dolar odczuwalnie – i trwalej – wzmocnił. We wtorek późnym popołudniem mieliśmy przedsmak tego, jak to może wyglądać. Wówczas i na złotym pojawiliby się zapewne chętni do realizacji zysków. Obecne realia do tego jednak nie zachęcają. Tym bardziej, że nasza waluta jest wysoko oprocentowana, a inflacja niska. Z oceną wpływu wczorajszych danych szerzej na rynki warto jednak jeszcze poczekać kilka dni. Dziś jest też posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego, na którym zapowiedziana zostanie zapewne obniżka stóp w czerwcu. Na razie jednak nie widać, by rynek przesadnie przejął się znaczącym wzrostem inflacji w USA.

By zbić inflację do 2 proc. gospodarka USA potrzebuje wyższych stóp. Weszła bowiem przypuszczalnie w nowy reżim trwale podwyższonej (względem 2 dekady XXI w.) CPI rzędu 3-5 proc. i wyższych stóp równowagi (ok. 5-6 proc.). To oznacza, że bieżący ich poziom (przedział 5,25-5,5 proc.) nie jest tak restrykcyjny jak mogłoby się wydawać. Fed wciąż przyjmuje, że działa na starych warunkach, tych sprzed pandemii. Dlatego prezes Fed J. Powell utrzymuje, że szczyt cyklu podwyżek jest już definitywnie za nami, a prognozy większości bankierów optują za rozpoczęciem obniżek. Z każdym tygodniem jednak coraz większe ich grono przekonuje się, że to nie jest dobry czas na łagodzenie, bo inflacja jeszcze długo nie wróci do celu 2 proc. Rynki trwają natomiast w dotychczasowych trendach, bez zmiany nastawienia do ryzyka, co daje też – wbrew naszym prognozom – mocnego złotego. Zmieni to albo zapowiedź kolejnej podwyżki stóp Fed, albo rozkręcenie się inflacji, albo amerykańskie wybory prezydenckie. To wszystko jednak średni termin. Oczekiwalibyśmy impulsu, który zmieniłby sentyment wcześniej, już teraz, by pojawiła się korekta siły złotego dająca oddech eksporterom.

PLN: Złoty stracił wczoraj, ale głównie względem silnego globalnie dolara. Indeks PLN do 4 głównych walut nie odrobił nawet wszystkich strat z poniedziałku. Wciąż jest blisko najwyższych cen od 2,5 roku. Podobnie indeks złożony z szerszego zbioru walut. Wrócił poniżej linii 34-miesięcznych maksimów, ale na razie za wcześnie by stwierdzić, że jest to początek jakiejś głębszej tendencji. Siła złotego, choć  jak sądzę nie przedłuży się istotnie i nie pogłębi, na obecną chwilę jest niepodważalna. W przypadku zmiany wektorów (przede wszystkim w ujęciu globalnym), trwalszego pogorszenia nastrojów osłabienie PLN będzie gwałtowne i dynamiczne. To nakazuje pozostawić sporą część zakupów waluty po stronie importerów zabezpieczoną po bieżących kursach. W znacząco gorszej sytuacji są natomiast eksporterzy, gdzie zabezpieczenia albo się skończyły albo kończą, bo przez ostatnie pół roku rynek nie dawał możliwości ich odnowienia po atrakcyjnych cenach. Dokonywanie tego obecnie, przy ograniczonym zakresie ewentualnego dalszego wzmocnienia złotego nie ma za bardzo sensu. Istnieje bowiem duże ryzyko, że krótkoterminowe zyski zostaną później momentalnie „zjedzone” przez straty, gdy złoty zacznie się osłabiać. A będzie to szybki proces.

W krótkiej perspektywie po poniedziałkowej sesji zaczęły być dostrzegalne symptomy wchodzenia w kolejną falę aprecjacji. Pojawili się nowi chętni do skupowania złotego i było ich wyraźnie więcej, niż sprzedających. To jednak była tylko 1 sesja z wygenerowaniem takiego impulsu. Przez ostatnie 2 dni nie doszło do potwierdzenia impulsu, choć nie można też mówić o jego zanegowaniu. Za 6 godz. decyzja EBC ws. stóp. Czy komunikat da impuls do dalszego osłabienia euro, a przede wszystkim, czy pociągnie ono za sobą złotego? Na to liczymy,

Scenariusz silniejszej korekty siły PLN w nadchodzących tygodniach obowiązuje. Brakuje impulsu, który wywołałby zmiany w notowaniach; zmienił globalne postrzeganie sytuacji. Po danych o inflacji CPI z USA coś drgnęło w tej materii, tj,. wyraźnie mocniejszy jest dolar. Fed stóp w najbliższym czasie nie obniży. Wczorajszy raport chyba oświecił rynek w tym względzie. Wciąż nie jest to opcja wkalkulowana w ceny. Wciąż zakładam, że w ramach obowiązującego od listopada trendu bocznego nasza waluta będzie kierować się wiosną na słabszą stronę. Spodziewam się co najmniej kilku, a może nawet kilkunastogroszowego odbicia na wszystkich parach, w tym na EURPLN, najpóźniej do czerwca. I bynajmniej nie z poziomów kilkanaście groszy niższych niż obecne.

EURPLN: O 8.00 w czwartek kurs jest przy 4,2645 wobec 4,2675 wczoraj o tej porze. Po wyborach samorządowych pojawił się impuls wzmacniający złotego. Kurs nie potwierdził go jednak ani wczoraj, ani przedwczoraj (nie było nowych dołków), więc szanse na zanegowanie sygnałów z początku tygodnia rosną. Czy jednak kurs w kolejnych dniach odbije? Jest to cały czas scenariusz bazowy.

Rynek nie ma na razie sił wrócić powyżej 4,30, tak jak wcześniej nie osiągał 4,33, a w lutym wyczekiwanego rejonu 4,38-4,40 (poziome czerwone linie na wykresie). Podejście pod 4,30 wydaje się jednak scenariuszem o bardzo wysokim prawdopodobieństwie realizacji w najbliższych dniach. Nie ma wciąż oznak poważniejszego podrożenia walut, bo rynki tkwią w dotychczasowych nastawieniach. Pytanie, na ile mocniejsza może być jeszcze polska waluta. Uważamy, że bez nowego, poważnego czynnika (np. ogłoszenia przez rząd strategii wejście do strefy euro) złoty nie ma potencjału do wejścia w nową, dłuższą (więcej niż 1-2 proc.) falę aprecjacji względem euro.

Główne założenia na najbliższą przyszłość na razie pozostawiam bez zmian. Długa pozycja w złotym vs. euro jest „zatłoczonym” zakładem już od jesieni ub. r. To bardzo, bardzo długo. Rynki rzadko działają tak, by większość przez długi okres była po właściwej stronie rynku i beztrosko zarabiała. Trzymam się kontrariańskiego podejścia, że złoty wcale nie ma przed sobą jedynie świetlanej przyszłości.

Dalsze trwanie w dotychczasowych trendach, bez zmiany dominujących nastrojów globalnych, oznaczać będzie zmniejszenie szans na osłabienie złotego, z ryzykiem niewielkiego wzmocnienia w kolejnych 2-3 miesiącach. Bez zwrotu w nastawieniu i sentymencie na świecie korekcyjne odbicia kursu EURPLN będą nadal, jak dotąd, rachityczne. W takiej sytuacji zamiast prób przebicia się ponad 4,3275 w kwietniu, sukcesem będzie osiągnięcie cen z zakresu 4,29-4,30. Zamiast ruchu do 4,38-4,40 w II kw., już w paśmie 4,32-4,33 trzeba będzie w pełni pozbywać się nadwyżek w EUR i dokonywać zabezpieczeń na III kw. By zmienność wzrosła światowe rynki finansowe muszą nabrać nowego wymiaru. Niezmiennie na to liczę. Mocniejszy dolar i wyższe rynkowe stopy proc. w USA powinny przybliżać taką perspektywę, bo to zwykle toksyczna mieszanka dla rynków wschodzących i wszystkich podmiotów mocno zadłużonych w walutach obcych. Wczorajsza sesja była na pewno kroczkiem w tym kierunku.

USDPLN: Dolar odrobił straty do złotego z 4 sesji tego i ubiegłego tygodnia. Wrócił ponad ważny poziom 3,95. Wciąż jednak jest poniżej psychologicznej bariery 4,00, poniżej której przebywa już niezmiennie prawie 2 miesiące. Globalnie pozycja dolara poprawia się. Dobre dane z rynku pracy przy wzroście inflacji zdecydowanie oddalają scenariusze, w których Fed zaczyna obniżać stopy proc., W ubiegłym tygodniu pojawiły się pierwsze, zdecydowanie bardziej jastrzębie wypowiedzi przedstawicieli Fed. Teraz spodziewać się można kolejnych. Najbliższe posiedzenie Fed 1 maja.

Cierpliwość w oczekiwaniu na lepsze ceny do sprzedaży nagromadzonych nadwyżek, bez podejmowania nerwowych ruchów na razie popłaca. Rynek trwa w konsolidacji. Złoty nie wchodzi w nową falę aprecjacji. O 8.15 w czwartek USDPLN jest przy 3,9725 wobec 3,9315 wczoraj o tej porze. Nadal jednoznacznie zakładamy, że ostatni bastion byków, czyli linia ubiegłorocznych dołków z rejonu 3,90/89 zostanie obroniona i rynek w tym roku nie spadnie niżej. Główny scenariusz na kolejne dni to powrót kursu powyżej 3,95 (odhaczony) oraz odbicie w kierunku 4,00 (ceny do pozbycia się nagromadzonych nadwyżek w USD). W horyzoncie całego II kw. kurs powinien znaleźć się przy 4,06.

CHFPLN: Frank od wczoraj nie zmienił się istotnie do złotego. Kurs jest wciąż wyraźnie niżej niż był w poniedziałek. Najnowsze dane o pozycjach spekulantów pokazują, że po tygodniach nastawienia na przecenę franka, zaczęły rosnąć zakłady na ponowne jego umocnienie w ujęciu globalnym. Zły czas helweckiej waluty powinien dobiegać końca. Dziać się tak powinno wraz ze zbliżaniem się terminu obniżek stóp EBC. Na razie jednak frank jest najtańszy do złotego od inwazji Rosji na Ukrainę, czyli od ponad 2 lat. Obniżka stóp SNB i perspektywa kolejnej w czerwcu, a także działania banku nakierowane na osłabienie waluty wyraźnie zaszkodziły CHF.

Od poniedziałkowych dołków CHFPLN odbił ok. 4 gr. Jest przy 4,3480 wobec 4,3515 wczoraj o tej porze. Obraz rynku niezmiennie prezentuje się korzystniej dla niedźwiedzi, niż dla byków. Trzymam się jednak założenia silniejszego odbicia, które da lepsze ceny do sprzedaży. Oczekiwanym scenariuszem na kwiecień nie jest już jednak powrót powyżej strefy oporu 4,45/47 (to cel na II kw.), a jedynie (w minimalnym zakresie) dotarcie do strefy 4,38-4,40. Osiągnięcie psychologicznego poziomu 4,50 to chyba dopiero terminy w III kw., co dałoby impuls do kontynuacji wzrostów w kierunku 4,58 jesienią.

Średnioterminowo frank powinien zyskać na wartości wraz z dołączaniem kolejnych banków centralnych do grona łagodzących politykę pieniężną. Poważniejszy wzrost notowań względem złotego nastąpi natomiast zapewne dopiero wraz z globalną zmianą obrazu rynków; zmniejszeniem apetytu na ryzyko. Trwanie w dotychczasowych trendach będzie sprzyjać polskiej walucie.

GBPPLN: Straty z poniedziałku wciąż nie zostały w pełni odrobione przez funta. Wczoraj rano wydawało się, że wyłącznie kwestią godzin jest kiedy kurs wróci ponad 5,00. Dziś już nie wygląda to tak jednoznacznie korzystnie dla brytyjskiej waluty. GBPPLN obronił jednak linię dołków z okolic 4,96. O 8.30 w czwartek rynek jest przy 4,9795 wobec 4,9870 wczoraj rano. Od 4 miesięcy rynek porusza się w zakresie 4,96-5,13 (konsolidacja) i tak powinno zostać. Poziom 5,00 ma jedynie psychologiczne znaczenie; niewielkie dla ogólnego obrazu rynku czy składanych dużych zleceń. Pomimo osunięcia się kursu w ostatnich 2-3 tyg., nadal zakładam mocniejsze wzrosty ponad cenę 5,06, choć już zapewne nie dojdzie do nich w kwietniu, a w całym II kw. Zakupy zabezpieczające importerów mamy wykonane. Bieżące ceny są ciągle dobre do przeprowadzenia takich transakcji na dłuższy termin. W II kw. powinna zarysować się silniejsza tendencja wzrostowa kursu.

EURUSD: Za nami najlepszy dzień dolara do euro w tym roku i jeden z najlepszych w ostatnich latach. Kurs spadł 120 pipsów. Pisałem wczoraj, że jeśli dane ponownie zaskoczą in plus (a tego się spodziewam), dolar się wzmocni. Skala ruchu była imponująca. Rynek wrócił w okolice najniższych poziomów z ostatnich 5 miesięcy. Ale wciąż ich nie przełamał. Dziś posiedzenie EBC, więc zmienność powinna pozostać podwyższona.

Krótkoterminowe wahania na tej parze są wciąż spore. Niemniej, patrząc z perspektywy kilku, a nawet kilkunastu miesięcy cały czas nie wykształca się jednoznaczny trend. O 8.35 w czwartek kurs jest przy 1,0735 wobec 1,0850 wczoraj o tej porze. Podtrzymuję wcześniejszą ocenę, że kwotowania EURUSD powyżej 1,09, nawet jeśli ponownie miałyby się pojawić w II kw., nie będą utrzymywać się długo. Wydźwięk marcowej świecy na wykresie („spadająca gwiazda”) jest korzystny dla waluty USA. Sam początek kwietnia był także na korzyść „zielonego”, który pogłębił zyski (kurs spadł na 7-tyg. minima). Stracił natomiast w ubiegłym tygodniu, co a było to dość dziwnym, nieoczekiwanym i niezrozumiałym dla mnie zachowaniem rynku. Wczoraj jednak ta anomalia została zlikwidowana.

Ruch do 1,0650 to niezmiennie zakładany kierunek zmian na najbliższe 3-5 tygodni. Niezmiennie uważam, że nie należy oczekiwać trwałych ruchów wzrostowych na tej parze. Z perspektywy średniookresowej dane makroekonomiczne powinny podtrzymywać przewagę dolara względem euro i innych walut koszyka G10. Zarówno czynniki fundamentalne, jak i techniczne przemawiają za kontynuacją mocnego dolara i trwałych spadków kursu do przedziału 1,05-1,07 w horyzoncie II kw.