2024.03.13

Prognoza walutowa 2024-03-13

CPI w USA znów zaskakuje, ale rynki niewzruszone

Inflacja w Stanach Zjednoczonych nieoczekiwania wzrosła w lutym do 3,2 proc. w ujęciu rocznym, a z wyłączeniem wrażliwych na wahania kategorii żywności i energii spadła do 3,8 proc. r/r. W obu przypadkach spodziewano się odczytów o 0,1 pkt proc. niższych. W reakcji na publikację dolar początkowo zyskał na wartości, potem jednak oddał niemal całość zysków względem euro.

Wskazuję od kilku tygodni, że w najbliższych miesiącach bardzo trudno będzie o spadek inflacji w USA poniżej 3 proc. Czynniki statystyczne będą oddziaływać w kierunku stabilizacji/wzrostu dynamiki cen w ujęciu rocznym w ramach pasma 3-4 proc. co najmniej do lipca. Rosnące ceny paliw na stacjach w USA także nie pozwolą na obniżenie CPI do pożądanych przez bank centralny poziomów. Całości obrazu zmagań w pokonywaniu „ostatniej mili”, jeśli chodzi o powrót inflacji do celu 2 proc. dopełni silny popyt konsumpcyjny, którego niezmiennie doświadcza amerykańska gospodarka.

W tej sytuacji jakiekolwiek obniżki stóp proc. Fed nie wchodzą w grę. Czerwiec jak na razie pozostaje scenariuszem bazowym, ale można się spodziewać, że wraz z upływem czasu prawdopodobieństwo cięcia będzie maleć. Podobnie jak to miało miejsce od początku roku względem oczekiwań dot. rozpoczęcia cyklu łagodzenia polityki pieniężnej wiosną br. (w marcu lub maju). To powinno wzmacniać dolara. Analogicznych kroków nie będzie raczej odsuwać w czasie Europejski Bank Centralny. Tam inflacja już jest poniżej 3 proc. i będzie zmierzać w kierunku celu. Jednocześnie region jest w stagnacji. PKB nie rośnie, a największa gospodarka – Niemcy – znajdują się w recesji.

Po wczorajszych danych rynek zmniejszył oczekiwania na spadek stóp Fed na posiedzeniu 12 czerwca do 68 proc. z 75 proc. przed publikacją (dla EBC nadal 81 proc. na obniżkę 6 czerwca). Chociaż dane kierują Fed w stronę scenariuszy, które nie były zakładane i teoretycznie nie są korzystne dla notowań akcji na Wall Street (wysokie stopy), indeksy pozostają na niebotycznych poziomach. Nastroje są doborowe, rosną ceny ryzykownych aktywów. Kwestią najbliższych kilkunastu tygodni jest, jak zakładam, kiedy chciwość będzie musiała zostać skarcona. Wskaźniki nastrojów są w ekstremalnych obszarach. Wówczas też wzrosną szanse na trwalsze osłabienie złotego. Wciąż uważam, że nasza waluta nie ma fundamentalnych podstaw do utrzymywania tak wysokiej pozycji przez większość 2024 r. Czynniki globalne także będą w kolejnych miesiącach szkodzić złotemu.

Według prawie 2/3 strategów ankietowanych przez Reuters, kluczowy wskaźnik nadchodzącej recesji sugerowany przez amerykański rynek obligacji nie jest już wiarygodny. Utrzymująca się ujemna różnica między rentownością 2-letnich i 10-letnich obligacji skarbowych stanowi kluczowy wkład w modele wielu analityków jako wiarygodny prognostyk recesji, bo występował w okresie poprzedzającym niemal wszystkie recesje od 1955 r. Dawała fałszywy sygnał tylko raz w tym czasie. Krzywa dochodowości jest odwrócona już od ponad 20 miesięcy – obecnie o 46 punktów bazowych – ale większość ostatnich dyskusji na rynkach dotyczy prawdopodobieństwa braku recesji, a nawet ryzyka ponownego przyspieszenia wzrostu gospodarczego. Prawie dwie trzecie strategów w ankiecie Reuters przeprowadzonej w dniach 6–12 marca wśród ekspertów rynku obligacji (22 z 34) stwierdziło, że siła predykcyjna krzywej dochodowości nie jest już taka sama jak kiedyś.

PLN: Złoty tylko nieznacznie osłabił się po poniedziałkowym, znaczącym umocnieniu, w tym kursu EURPLN poniżej ważnych technicznie poziomów. To zdecydowanie za mało by zanegować korzystny dla grających na dalsze wzmocnienie PLN obraz rynku. By tak się stało konieczny byłby – obecnie niemal natychmiastowy – powrót i silniejsze odbicie kursów od kluczowych poziomów technicznych, takich jak 4,30 na EURPLN czy 4,50 na CHFPLN. To wciąż możliwe, bo w tym/przyszłym tygodniu kończy się czas sezonowego, zimowego umocnienia złotego. Od połowy marca czynniki sezonowe powinny teoretycznie zacząć oddziaływać w kierunku słabszej postawy polskiej waluty. Na razie jednak złoty wciąż nie wykazuje żadnych oznak odreagowania siły.

Najważniejsze dla kształtowania obrazu rynków globalnie dane o inflacji CPI z USA już za nami. Pomimo, że okazały się, zgodnie z naszymi przypuszczeniami, wyższe niż się spodziewano, nastrojów na rynkach to bynajmniej nie pogorszyło. Przy takim sentymencie sezonowe wzorce mogą nie zadziałać. Tak było np. w ubiegłym roku, gdy z początkiem wiosny złoty zaczął nową falę aprecjacji i zyskiwał do połowy lata. Na razie trzymam się założenia, że w II kw. nasza waluta będzie słabsza. Waluty na pokrycie zapotrzebowania importu w perspektywie całego roku mamy zabezpieczone w ok. 30-50 proc. ekspozycji. W przypadku eksporterów nadal czekamy na podbicie kursów, korzystając – tam, gdzie to możliwe – z zabezpieczeń po wyższych kursach, a gdzie nie z linii kredytowych i swapów.

EURPLN: O 8.05 w środę kurs jest przy 4,2820, dokładnie tam, gdzie wczoraj o tej porze. Rynek nie ma sił na powrót powyżej linii ubiegłorocznych minimów (4,2920). Po przebiciu tej ceny spadł na razie tylko ok. 1-1,5 gr. To nie wydaje się to być ruchem, który wskazywałby na wchodzenie w nową falę aprecjacji PLN. Tym bardziej, że na pozostałych parach obraz techniczny nie wygląda tak niekorzystnie dla byków jak na EURPLN. Ale złoty nie wykazuje oznak słabości. Osuwanie kursu w dół w tempie 1-2 gr na tydzień to wciąż trwanie w trendzie. A nie to zakładaliśmy w podstawowych scenariuszach. Już wcześniej, przed spadkiem poniżej 4,29, przez kilka ostatnich sesji próby odbicia kursu w górę nie wyniosły notowań powyżej 4,31, co potwierdza słabość rynku (siłę złotego).

Za tydzień seria posiedzeń banków centralnych (BoJ 19.03, Fed 20.03, SNB 21.03). Na każdym z nich mogą zapaść różne decyzje – wzrost, stabilizacja, spadek stóp. To pokazuje, jak duże są dysproporcje koniunktury i niepewność, co do dalszych losów inflacji i gospodarek w różnych regionach. Pytanie, czy te daty dadzą nową ocenę sytuacji wśród globalnych graczy – zmianę dominujących tendencji, czy też zapewnią trwanie w dotychczasowych trendach. Bez tego pierwszego szanse na osłabienie złotego pozostaną niewielkie, a ewentualne odbicia kursu rachityczne. Rynki muszą nabrać nowego wymiaru. Na razie wszystkie potencjalnie negatywne czynniki są ignorowane, a pozytywne wyolbrzymiane. Obraz nadpłynności na rynkach finansowych i trwania w „hossie na wszystkim”.

USDPLN: Od wczoraj niewielkie zmiany. Kurs jest praktycznie tam, gdzie był wczoraj o tej porze (3,9200). Jest 2-3 gr powyżej dołków z grudnia 2023. Ostatni bastion byków to linia ubiegłorocznych dołków z rejonu 3,90/89. Piszę od kilku dni, że spadek poniżej 3,96 nie powinien skłaniać do podejmowania pochopnych ruchów. Dolar wkrótce ponowie zyska globalnie. Cały czas zachowuje mocną pozycję i widać, że brakuje jedynie impulsu, by ponownie zaczął aprecjonować. Mniej pewna jest natomiast wewnętrzna słabość PLN, która zwykle towarzyszyła umocnieniu „zielonego”. W marcu notowania USDPLN powinny wrócić powyżej 3,95, a wiosną solidniej odbić (>4,00). Celem, do którego rynek dążyć powinien w perspektywie kwietnia jest poziom 4,06.

W średnim (3-5 miesięcy) i dłuższym terminie założenia na razie nie ulegają zmianie. Scenariusze odreagowania siły złotego od tygodni poddawane są jednak bardzo poważnym próbom. Zakładamy, że w dalszej części roku sytuacja na światowych rynkach będzie ewoluować w kierunku niekorzystnym dla złotego wraz z umocnieniem dolara na rynku globalnym (wciąż jest wyżej niż na początku roku). W horyzoncie końca II kw. USDPLN powinien znaleźć się w rejonie 4,13.

CHFPLN: Od tygodnia rynek porusza się w paśmie 4,45-4,50. Nieskutecznie próbuje wracać ponad linię ubiegłorocznych dołków (4,47). O 8.15 kurs jest przy 4,4675, 0,5 gr wyżej niż wczoraj o tej porze. Przez pryzmat ostatnich kilku tygodni frank pozostaje najsłabszy z czwórki głównych walut. To efekt wciąż sporego, choć słabnącego prawdopodobieństwa obniżki stóp proc. Narodowego Banku Szwajcarii na posiedzeniu 21.03 (40 proc.) przy spadku oczekiwań na podobne cięcia ze strony Fed i EBC.

Kurs EURCHF utrzymuje się w rejonie poziomu 0,96. Wcześniej był najwyżej od 29 listopada (0,9630). Na CHFPLN na razie obrona minimów 2023 przebiega bez powodzenia. W perspektywie 2-3 tyg. notowania powinny skierować się w stronę 4,55. Także średnioterminowo sądzę, że w tej połowie roku frank jeszcze istotnie zyska na wartości, nawet pomimo spodziewanych obniżek stóp SNB. Na ruch rzędu 15-20 gr w górę (taki miał miejsce od końca listopada do początku stycznia) trzeba będzie jednak poczekać do czasu globalnej zmiany obrazu rynków. Na razie się na to nie zanosi. Rynki trwają w dotychczasowych trendach.

GBPPLN: Po raz pierwszy od początku roku kurs musiał bronić psychologicznego poziomu 5,00. O 8.30 w środę jest przy 5,0180 wobec 5,0080 wczoraj rano. Coraz mniej pewne jest to, że rynek utrzyma się powyżej 5,00. W szerszym obrazie od 4 miesięcy porusza się w zakresie 4,96-5,13 i to ta dolna cena wydaje się obecnie linią, która powstrzymywać będzie dalsze spadki. 5,00, poza aspektem wizualno-psychologicznym nie ma większego znaczenia. Jeśli chodzi o prognozę w terminie dłuższym niż kilka dni scenariuszem podstawowym pozostaje ten, że pod koniec miesiąca pojawią się kwotowania powyżej 5,06. Silniejsza tendencja wzrostowa zaznaczyć się powinna od II kw.

EURUSD: Bardzo skromna reakcja dolara jak na kolejne, negatywne zaskoczenie w danych o CPI, przybliżających scenariusze, że Fed nie będzie obniżał stóp proc Nie tylko w II kw., ale nawet w całym roku. Kurs nadal utrzymuje się blisko najwyższego poziomu od połowy stycznia. O 8.35 w środę notowania się przy 1,0923 wobec 1,0935 wczoraj o tej porze. Pomimo wzrostów z ostatnich 4 tyg. nie można powiedzieć, że w szerszym wymiarze ten rynek wymyka się prognozom. Wzrosty rzędu 100-150 pipsów po przebiciu 1,0850 były dopuszczone w ramach korekty siły dolara z początku roku. Po ubiegłotygodniowej zwyżce zakres ten zwęził się do 60-70 pipsów. Nadal uważam, że ceny powyżej 1,09, nie będą utrzymywać się długo, choć wczorajsze zachowanie rynku mocno nadszarpnęło tym przekonaniem. Po marcowym posiedzeniu Fed spadki powinny powrócić.

Do końca marca rynek nie przesunie się już jednak w rejon 1,0650. Będzie to oczekiwany kierunek zmian w kolejnych miesiącach. Niezmiennie sądzę, że poza sentymentem globalnym (nadpłynność) euro nie ma obecnie solidniejszego oparcia w fundamentach. Oczekiwania, że EBC będzie dłużej trzymał wysokie stopy szybko się zmieni, gdy napływać będą kolejne (słabe) dane z europejskiej gospodarki. Nadal sądzę, że nie należy oczekiwać dynamicznych, trwałych ruchów wzrostowych na tej parze. Z perspektywy średniookresowej dane makroekonomiczne powinny podtrzymywać przewagę dolara względem euro. Zarówno czynniki fundamentalne, jak i techniczne przemawiają za kontynuacją mocnego dolara i spadków kursu do przedziału 1,05-1,07 w horyzoncie II kw.