Dolar oddaje pole, złoty w ofensywie
W poniedziałek rano dolar spadł do najniższego poziomu od dwóch miesięcy, przedłużając trend z zeszłego tygodnia, gdy osłabiał się w piątek, pomimo nieoczekiwanie dobrych danych z rynku nieruchomości (wydane pozwolenia na budowę domu i rozpoczęte inwestycje). Indeks waluty USA podczas handlu na Dalekim Wschodzie osiągnął poziom 103,64, najniższy od 1 września, przedłużając swój spadek o prawie 2 proc. na przestrzeni 5 kolejnych sesji, co stanowi najostrzejszy tygodniowy spadek od lipca. Cały czas na światowych rynkach utrzymują się świetne nastroje z wysokim apetytem na ryzyko po wystrzale entuzjazmu po publikacji danych o inflacji CPI z USA za październik. Utwierdziły one graczy, że cykl zacieśniania polityki pieniężnej w USA definitywnie się zakończył. Pierwszych obniżek stóp Fed rynek spodziewa się na posiedzeniu 1 maja (62 proc.), ale szanse na cięcie o 25 pb już 20 marca oscylują w okolicach 30 proc. W całym 2024 r. stawki dyskontują aż 100 pb spadku stóp do przedziału 4,25-4,5 proc.
Złoty utrzymał się do końca tygodnia poniżej kluczowego poziomu 4,40 względem euro i tylko nieznacznie ponad psychologiczną barierą 4,00 w relacji do dolara, a jednocześnie przy cenie 5,00 w stosunku do brytyjskiego funta i wciąż blisko 4,50 za jednego franka szwajcarskiego. Spadki głównych par do wymienionych wyżej poziomów, a indeksów PLN grupujących kilka najważniejszych walut obrotu handlowego Polski ponad istotne techniczne bariery, dotychczas ograniczające wzrosty, są pierwszym ważnym sygnałem, że dominująca od 12 lat (a szerzej od kryzysu opcji walutowych z 2008 r.) spadkowa tendencja złotego może ulec odwróceniu. Na razie wciąż jednak wstrzymuję się z deklarowaniem wejścia w trend aprecjacji. Niemniej, zarówno wskazane przesłanki techniczne, jak i fundamentalne, które uległy w ostatnich tygodniach zasadniczym zmianom, a dotyczące stricte złotego (wygrana opozycji, pivot NBP w polityce pieniężnej, ponowne przejście z deficytu do nadwyżki na rachunku obrotów bieżących, pierwsze pieniądze z KPO) wraz z nasileniem się pozytywnych uwarunkowań zewnętrznych (wzrost apetytu na ryzyko), a także czysto rynkowy aspekt (sentyment), znacznie zwiększają prawdopodobieństwo wydłużenia aprecjacji złotego. Ubiegły tydzień zamknął się poniżej ważnych technicznie poziomów, co wzmocniło pozycję grających na spadki. W szerszym horyzoncie ważne dla perspektyw ewentualnego wejścia w długofalowy trend będzie zachowanie złotego w ostatnich dniach roku. Niemal pewne jest już natomiast, że nasza waluta zaliczy pierwszy od 6 lat wzrost wartości względem poprzedniego roku. Nie tylko w relacji do euro, dolara, czy franka, ale szerokiego rynku; całego koszyka walut.
PLN: Złoty pozostaje przy linii długoterminowego trendu spadkowego. Indeks złożony z połowy euro i połowy dolara utrzymuje się powyżej poziomu 4,20, tyle co w lipcu. Dalszy wzrost notowań naszej waluty, a nawet utrzymanie kursu na obecnych poziomach przez kolejne kilka dni, będzie od strony analizy technicznej oznaką złamania dominującej tendencji. Nie oznacza to definitywnych spadków, ale zwiększą się wówczas szanse na kontynuowanie aprecjacji w kolejnych miesiącach. Na razie jest za wcześnie, by to deklarować, choć ryzyko zmiany trendu jest spore. Do czasu wyklarowania sytuacji najlepiej wstrzymać się z podejmowaniem strategicznych decyzji inwestycyjnych i hedgingowych.
EURPLN: Kurs wrócił w piątek do strefy 4,38-4,40. Jej dolny obszar stanowią minima lipca. Wzrosty to efekt mocniejszej pozycji euro na rynku globalnym, a już mniej wewnętrznej siły złotego. Notowania znajdowały się w czwartek najniżej od początku marca 2020 r., gdy rynki zaczynały na poważnie reagować na wybuch pandemii Covid-19. Kurs dotarł do linii długoterminowego trendu wzrostowego poprowadzonego przez dołki 2010, 2017 i 2020 r. Te ostatnie ceny (rejon 4,20-4,22) staną się potencjalnym celem dla spadków, gdyby przez najbliższe dni rynek nie zdołał wrócić powyżej 4,40. Wspomniany obszar 4,38-4,40 od dłuższego czasu stanowi dla nas strefę średnioterminowych zakupów euro. Jej trwałe sforsowanie pokrzyżuje plany i zmieni postrzeganie sytuacji. O 8.15 w poniedziałek kurs jest przy 4,3840 wobec 4,3725 w piątek o tej porze. Współgranie czynników wewnętrznych, średnioterminowo sprzyjających polskiej walucie (wygrana opozycji, wstrzymanie obniżki stóp NBP i brak perspektyw na kolejne, powrót nadwyżki na rachunku obrotów bieżących, a także sygnał o pierwszych pieniądzach z KPO) i globalnych w postaci silnego wzrostu apetytu na ryzyko po danych o inflacji CPI z USA w ub. wtorek nie pozwoli na poważniejsze osłabienie złotego w horyzoncie najbliższych kilku tygodni. Szczytem marzeń byków jest w tych warunkach powrót kursu przed końcem roku w rejon 4,48. Na to wciąż liczymy, choć dotarcie tam będzie nie lada wyczynem. Zwrot ponad 4,38-4,40 diametralnie (na rzecz byków) zmieniłoby techniczny obraz sytuacji. Wówczas zwyżka do 4,48, a nawet 4,51-4,52 odbyłaby się relatywnie szybko. To jednak gdybania. Teraz ryzykiem, z którym trzeba się zmagać jest niezrealizowanie spodziewanych cen do zabezpieczeń sprzedaży i ruch kursu w dół o kolejne 15-20 gr. Na razie z uwagą przyglądamy się zachowaniu rynku, by nie dać złapać się w potencjalną pułapkę na niedźwiedzie.
USDPLN: Kurs utrzymał lokalne minima w piątek i dziś w nocy, gdy po danych o CPI i informacji o pierwszych zaliczkach z KPO zbliżył się do psychologicznej bariery 4,00 (4,0060/70). Ponieważ jednak takie ceny obowiązywały ostatnio nie dalej jak w sierpniu (wówczas kupowaliśmy dolary na potrzeby bieżące importerów i rekomendowaliśmy zabezpieczenia na kolejne miesiące), obraz rynku nie prezentuje się tak bardzo pro-spadkowo jak EURPLN, gdzie kurs spadł poniżej ważnych i dawno nieobserwowanych poziomów. Latem USDPLN przez 3 tyg. utrzymywał się na niższych niż obecnie poziomach. O 8.30 w poniedziałek notowania są przy 4,0170 wobec 4,0375 wobec 4,0590 w piątek rano. Złoty pozostaje wyraźnie mocniejszy niż zakładałem. Założeniem na najbliższe dni jest zwyżka kursu w kierunku 4,12-4,13. Obraz rynku w średnim terminie zmieni się wraz z ponownym umocnieniem dolara na rynku globalnym, gdy okaże się, że zamiast radości z powrotu inflacji do celu, gospodarka USA (i świat) zaczną mierzyć się z widmem recesji i deflacji (ceny konsumpcji w USA już przestały rosnąć, PPI spadają). To jeszcze jednak nie ten moment. W tym roku tak drastyczna zmiana obrazu rynków jest nierealna. Tym bardziej przed sezonem rajdu św. Mikołaja czy „strojenia okienek”. Teraz jest czas hossy i radości z opanowania zbyt silnych wzrostów cen, co było celem Fed.
Bieżące ceny są dobrą okazją do wydłużenia horyzontu zabezpieczeń pozycji importerów do 40-60 proc. na 1 poł. 2024 r. i dopełnienia do 90-100 proc. w tym roku. Z eksporterami korzystamy z zabezpieczeń dokonanych 1,5 miesiąca, gdy USDPLN był powyżej 4,40. Od okolic 4,00 spodziewam się wyprowadzenia znaczącej korekty wzrostowej kursu (wspomniane 4,12). Wciąż zakładam, że USDPLN nie przebije letnich dołków (3,9350) i nie wejdzie w wielomiesięczny trend spadkowy.
CHFPLN: Dołki z czwartku (4,52) obronił także jak na razie frank-złoty. Nadal jest też kilka groszy powyżej minimów z okolic letniego przesilenia (4,48-4,49). O 8.35 w poniedziałek notowania znajdują się przy 4,5400 wobec 4,5425 w piątek rano. Prognozowana zwyżka kursu w kierunku 4,65 w horyzoncie początku grudnia nie zostanie już zrealizowana. Ceny te mogą pojawić się później (w styczniu?). Krótkoterminowo złoty pozostaje mocniejszy niż zakładałem. Dla zachowania perspektyw solidniejszego odbicia i cen do pozbycia się nagromadzonych nadwyżek w CHF konieczny jest szybki i trwały powrót kursu powyżej poziomu 4,60. Przed końcem roku wciąż są na to spore szanse. Ten wystrzał optymizmu na światowych rynkach nie ma zbyt solidnych podstaw. Nie uwzględnia negatywnych skutków, jakie mają globalnie wysokie stopy proc. w USA i mocny dolar, a które ujawnią się w przyszłości. Ceny z okolic 4,85-4,90 we wrześniu agresywnie wykorzystywaliśmy do wyprzedaży szwajcarskiej waluty z nadwyżek oraz zabezpieczeń średnioterminowych (nielicznych) eksporterów w tej walucie. Zabezpieczenia kupna CHF mamy od czerwca wykonane do końca roku po kursach z przedziału 4,50-4,60. Te transakcje można obecnie wykonać po podobnych cenach. Zwiększamy stopień zabezpieczeń kupna franków na 1 poł. 2024 r., a ze sprzedażą czekamy na lepsze momenty.
GBPPLN: Kurs wraca powyżej psychologicznej ceny 5,00. W czwartek po raz pierwszy od początku 2021 r. funt kosztował mniej niż 5 zł. Obecnie rynek znajduje się przy 5,0100 wobec 4,9975 w piątek o tej porze. Po tym jak RPP nie obniżyła stóp i oddaliła perspektywę kolejnych cięć, złoty dostał przed tygodniem dodatkowy impuls wzrostowy z rynku globalnego, a później także informację o pierwszych zaliczkach z KPO, które mają w grudniu popłynąć do Polski. Średnioterminowe założenia dotyczące zachowania GBPPLN muszą nieco ulec zmianie. Bieżące ceny nadal radzimy wykorzystywać do zakupów i zabezpieczeń importerów, także średnio i długoterminowych, jednak nie ma co liczyć na zrealizowanie ruchów do 5,22 (domknięcie luki) przed końcem roku oraz w kierunku 5,25-5,30 na początku 2024 r. Nie zakładam też jednak trwałego spadku poniżej 5,00. Kurs powinien konsolidować się w paśmie 5,00-5,15 przez kolejne kilka tygodni. Górne pasmo tych wahań to oczekiwane ceny do bieżącej sprzedaży funtów i zabezpieczeń eksportu.
EURUSD: Tak jak wskazywałem już po wybiciu ponad 1,08, ruch w kierunku 1,0940 był jedynie kwestią czasu. Rynek dotarł dziś w nocy do 1,0935. Obecnie jest przy 1,0917 wobec 1,0835 w piątek o tej porze. Wspomniana cena 1,0940 powinna stanowić barierę oporu (powstrzymywać dalsze wzrosty), zaś z drugiej strony 1,0830 wydaje się poziomem, który bronić będą byki. Zamiast oczekiwanego, stopniowego umocnienia dolara do końca roku, rynek wybrał ścieżkę jego gwałtownego osłabienia na bazie odrzucenia obaw o dalsze podwyżki stóp Fed i nadziei na szybkie cięcia. Warto jednak pamiętać, że gdy Fed rozpoczyna cykl łagodzenia polityki pieniężnej, zwykle jest do zły czas dla ryzyka, a świetny dla dolara, bo dzieje się to najczęściej w warunkach nadciągającej recesji lub już w jej trakcie. Teraz znajdujemy się w fazie przejściowej, tj. stabilizacji stóp (już od lipca). Z ucieczką do bezpieczeństwa będziemy mieli do czynienia ponownie wraz ze zbliżaniem się (większą pewnością) do obniżek stóp Fed, co będzie symptomem słabości gospodarki USA i złych perspektyw dla świata (problemy ze spłatą zadłużenia). Zmiana percepcji możliwa będzie już w pierwszych tygodniach nowego roku. Do końca bieżącego dolar wiele już najpewniej nie zyska. Nie powinien jednak też tracić ponad 1,10. Rejon 1,0940 to dobra okazja do wejście w krótkie pozycje spekulacyjne. Od strony technicznej EURUSD jest niezmiennie w wieloletnim trendzie zniżkującym. W horyzoncie 2024 nadal jako możliwy uważam ruch do 1,05-1,03. Nie nastąpi to jednak w perspektywie najbliższych 2-3, a raczej 4-6 miesięcy.