USD odrabia straty, PLN zaczyna oddawać zyski
Również inflacja producencka w Stanach Zjednoczonych spadła w kwietniu mocniej niż wynikało z mediany prognoz ekonomistów. Główny odczyt PPI wyniósł 2,3 proc. r/r, najmniej od stycznia 2021 r., a ceny wzrosły w porównaniu do marca o 0,2 proc. Bazowy wskaźnik tego miernika dynamiki cen (z wyłączeniem żywności i energii) wyniósł 3,2 proc. r/r i jest to najniższy poziom od marca 2021 r. Miesiąc do miesiąca ceny zwiększyły się także o 0,2 proc.
Dane o PPI to kolejna cegiełka potwierdzająca trwanie procesu dezinflacji w Stanach Zjednoczonych. Wskazuje na słabnącą presję inflacyjną w największej gospodarce świata, co widoczne jest również i przekładać się będzie także na inne regiony świata. Dla banku centralnego jest to jednoznaczny sygnał, by nie dokonywać dalszych podwyżek stóp proc. Fed podniósł oprocentowanie do poziomu, który zapowiadał jeszcze pod koniec 2022 r. roku, czym podbudował swoją wiarygodność, nadszarpniętą po zbyt długim utrzymywaniu stóp na niskim poziomie po pandemii oraz lekceważeniu rozpędzającej się inflacji (wzrost miał być krótkotrwały, przejściowy).
W pierwszej reakcji na raporty, podobnie jak po publikacji dzień wcześniej danych o CPI, rentowności obligacji spadły, ale dolar zyskał na wartości. Rynek stawek na przyszłą stopę proc. Fed nie zmienił oczekiwań na pierwszą obniżkę stóp. Szanse na to, że nastąpi to w lipcu nie przekraczają 30 proc. Nadal z bardzo wysokim prawdopodobieństwem (75 proc.) dyskontowana jest obniżka na posiedzeniu w połowie września. Do końca roku w cenach są obecnie 2 obniżki o 25 pkt bazowych każda (90 proc.), zaś scenariuszowi o 1 więcej rynek przypisuje ok. 8-proc. szanse. Na to, że we wrześniu oprocentowanie w USA będzie tam, gdzie jest obecnie stawki dają 25 proc. szans. W IV kw. taka opcja w zasadzie nie jest już brana pod uwagę.
Złoty oddał sporą część zysków z środy. Tyle samo, co przed spadkami kosztuje już dolar (4,15, wzrost d/d o 5 gr), wciąż mniej euro, frank szwajcarski i funt brytyjski. Uważamy, że nadal warto w większości trzymać nagromadzone w oczekiwaniu na wyższe kursy waluty (eksporterzy). Duzi gracze z Londynu i Nowego Jorku, będąc świadomi nadpłynności walutowej polskich firm, z pewnością zechcą sprowadzić rynek nisko, by „wyczyścić” mniejszych graczy. Wszystko po to, by tanio odkupić te waluty i wynieść rynek dynamicznie w górę. Wówczas zniknie zagrożenie podaży ze strony uaktywniających się na masową skalę polskich eksporterów, korzystających z lepszych cen sprzedaży, gdy tylko kursy rosną kilka groszy. Taka sytuacja ma miejsce w ostatnich tygodniach (nietrwałe, małe podbicia z połowy marca, początku kwietnia i w „majówkę”). Nie należy wpisywać się w te oczekiwania. Nie warto podejmować pochopnych decyzji pod wpływem emocji, zacisnąć zęby i przeczekać okres niskich cen walut.
Złoty nie jest bynajmniej walutą save haven. I 3-miesięczna, czy nawet 7-miesięczna – jeśli liczyć od października 2022 r. – tendencja aprecjacyjna (jako większa korekta w dużym trendzie osłabiania się) tego nie zmienia. Złoty nie ma argumentów, by kontynuować wzrosty bez odreagowania przez kolejne miesiące, a tym bardziej kwartały czy lata. W średnim i dłuższym terminie jest wciąż walutą obciążoną wysoką inflacją krajową oraz problemami „frankowiczów” (wczoraj pojawiła się informacja, że ustawa próbująca regulować tę kwestię przed wyborami nie będzie procedowana). Nominalna deprecjacja w powolnym tempie (z większymi oraz mniejszymi korektami), jak to ma miejsce od 2014 r., wydaje się naturalną ścieżką dla polskiej waluty. Pieniądze z KPO to za mało, by ją trwale zaburzyć. Nawet (korzystny) pokój na Ukrainie nie byłby, moim zdaniem, takim czynnikiem. Tendencja wynika bowiem z procesów i czynników strukturalnych, które nie ulegają zmianie z roku na rok.
PLN: Złoty wczoraj stracił, ale na razie pozostaje blisko najmocniejszych poziomów od ataku Rosji na Ukrainę. Wszystkie obawy i fundamentalne czynniki przemawiające za jego deprecjacją są ignorowane. Jest to możliwe dzięki bardzo sprzyjającym warunkom globalnym – oczekiwaniom obniżek stóp proc. w USA w efekcie naturalnego spadku inflacji oraz uniknięcia recesji („miękkie lądowanie”). To pobożne życzenia nader optymistycznie nastawionych graczy. Nie zmienia to faktu, że złoty świetnie wykorzystuje sytuację, swoje argumenty i stał się znacznie mocniejszy, niż zakładaliśmy. Ostatnie zachowanie nie przesądza jednak, że wchodzi on w trwały trend aprecjacji. Takie wnioski można co prawda wysnuwać na podstawie technicznych przesłanek, ale na rynku złotego historycznie nie dają one przesadnie wiarygodnych sygnałów. Zresztą, długoterminowy trend (15 lat) na PLN jest niezmiennie spadkowy.
Kurs EURPLN odbił w okolice 4,5350. Nadal jest niżej niż w środę rano i sporo poniżej linii minimów z wiosny 2022 r. oraz kanału trendu wyprowadzonego z dołków sierpnia 2020 r. Jego sforsowanie (trwałe) generuje sygnał spadków kilka groszy niżej, do 4,50-4,48. Od wczoraj notowania rosną i tak tendencja będzie teraz kontynuowana co najmniej do poziomu 4,55. Złoty wciąż nie wpisuje się w prognozy wiosennego osłabienia i trwa to niepokojąco długo. Spekuluje się, że z końcem miesiąca ma zostać odblokowany Krajowy Plan Odbudowy, co determinowałoby napływ środków z funduszy unijnych. Wciąż jest to dla nas trudnym do wyobrażenia (ale oczywiście nie niemożliwym) scenariuszem na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi.
W zależności od zachowania rynku po teście przełamanej, przyspieszonej linii trendu (4,55/56), będzie można powiedzieć więcej, czy wciąż realne jest znaczące osłabienie złotego ze wzrostem kursu EURPLN w okolice poziomu 4,70 w II kw., czy też rynek będzie w tym czasie raczej mierzył się z obszarem 4,50-4,48. Na razie nie zakładam, by złoty wszedł w dłuższą (powyżej 2-3 miesięcy) fazę aprecjacji (także, gdy kurs utrzymał się poniżej 4,55). W horyzoncie całego II kw. rynek powinien powielić ruch z 1 poł. lutego (łącznie wzrost o ok. 12 gr). Z okolic 4,52 takie odbicie wyniosłoby rynek pod 4,65. Liczymy na wzrosty w dalszej części miesiąca.
Kurs USDPLN odbił z poziom 4,10 do 4,1560 o 8.00 w piątek. Wciąż uważam, że ten rynek „ubija dno”. Środowa aprecjacja złotego miała miejsce wbrew próbom umacniania się dolara na rynku globalnym. Symptomy wyczerpywania się spadkowej tendencji kursu USDPLN nie zostały zanegowane. Odbicie kursu w górę powinno być kontynuowane. Dobiega końca ważny czynnik sprawczy siły naszej waluty, czyli globalna korekta siły dolara (długoterminowy trend EURUSD jest nadal spadkowy). Mamy pierwsze pozytywne sygnały (powrót EURUSD poniżej 1,10). Prognoza zwyżki kursu USDPLN w kierunku równej bariery 4,50 pozostaje obowiązującym scenariuszem na najbliższe miesiące. Inwestorzy wciąż nie w pełni dyskontują negatywne zjawiska, jakie wkrótce będą uwidaczniać się w polskiej i światowej gospodarce. Wszystkie obserwowane przez nas wskaźniki wyprzedzające koniunktury dla gospodarki USA (jest ich 9) wskazują na nadejście recesji w ciągu najbliższych kwartałów. Czekamy na impuls. W naszej ocenie dolar nie wchodzi w trwalszy trend deprecjacji.
Do poziomów startu spadków w środę dociera także właśnie kurs CHFPLN. Wraca powyżej poziomu 4,65. Wcześniej testował najniższy poziom od czerwca 2022 r. (4,62). Wciąż zakładam, że wzrostowe projekcje będą się wypełnić. Niezmiennie spodziewam się wyraźnego odbicia i kierowania się kursu w perspektywie czerwca do środka szerokiej konsolidacji (4,75). W okolicach poziomu 4,68 mogą pojawić się pierwsze mocniejsze zmagania z podażą franków.
Nieco blasku globalnie po wczorajszym posiedzeniu Banku Anglii stracił funt. Kurs GBPPLN jest przy 5,1970 wobec 5,2150 wczoraj o tej porze. Obraz rynku na tej parze od 2-3 tyg. prezentuje się pro-wzrostowo. Niedawna projekcja, że rynek znajdzie się w ciągu kilku dni powyżej 5,25 powinna wkrótce się wypełnić. Nadal na bieżąco kupujemy funty (tylko <5,25). Czekamy na zwyżkę notowań GBPPLN do strefy 5,40-5,45 by przeprowadzić odkładane transakcje po stronie eksporterów (sprzedaż funtów). Powinno się to udać w ciągu najbliższych 4-8 tygodni.
EURUSD: Kurs jest najniżej od 3,5 tyg. Na dłużej wrócił poniżej 1,10, co potwierdzone zostało dodatkowo zejściem poniżej ważnego poziomu 1,0960 – lokalne wsparcie techniczne. Wczoraj rynek przetestował 1,09. O 8.15 w piątek rynek jest przy 1,0925.
Od strony euro przestał płynąć impuls pchający ten rynek w górę. Zaczynają przeważać czynniki zniechęcające do zakupu wspólnej waluty, a poprawiające atrakcyjność dolara. Wkrótce, jak sądzę, popyt na zielonego przewyższy oczekiwania i będzie on chętnie skupowany i po wyższych cenach. Rynek wybił się z pasma 1,0950-1,1100. To dobry prognostyk dla realizacji założeń ruchu w kierunku dolnej bariery szerokiej konsolidacji 1,05-1,10. Niezmiennie spodziewam się odrodzenia siły dolara w kolejnych tygodniach. Przebicie 1,09 szybko sprowadzi rynek 45-50 pipsów niżej.