Złoty rośnie w tandemie z dolarem. Schyłkowa faza cyklu?
Nastroje konsumentów w Stanach Zjednoczonych wyraźnie pogorszyły się w maju, wynika z ankiet Uniwersytetu Michigan. Wg wstępnych szacunków główny indeks sentymentu spadł w maju do najniższego poziomu od pół roku. Może to być potwierdzenie złych perspektyw największej gospodarki świata na nadchodzące miesiące, co „wisi” nad Ameryką i o czym piszemy w tym miejscu od dłuższego czasu. Podczas gdy bieżące napływające dane makroekonomiczne nie wskazują na oznaki recesji, obawy konsumentów o gospodarkę nasiliły się w maju wraz z mnożeniem się negatywnych wiadomości o gospodarce, w tym impasu kryzysu zadłużenia. Tymczasem oczekiwania inflacyjne na następny rok spadły tylko nieznacznie do 4,5 proc. po wzroście do 4,6 proc. w kwietniu. Z drugiej strony pięcioletnia perspektywa wzrosła do 3,2 proc., najwyższego poziomu od 2011 r. Takie odczyty nie pozwalają na złagodzenie retoryki banki centralnego.
Złoty ponownie zyskał w piątek, po wystrzale popytu z minionej środy i korekcie siły w czwartek. Aprecjacja złotego od kilku dni porusza się w ślad za wzrostami amerykańskiego dolara. Indeks waluty USA jest najwyżej od 1,5 miesiąca. Jest to dość osobliwe zjawisko, a co równocześnie podpowiada, że nie będzie ono nietrwałe. Nadal uważamy, że warto w większości trzymać nagromadzone w oczekiwaniu na wyższe kursy waluty (eksporterzy). Duzi gracze z Londynu i Nowego Jorku, będąc świadomi nadpłynności walutowej polskich firm, z pewnością zechcą sprowadzić rynek nisko, by „wyczyścić” mniejszych graczy, zanim te waluty zostaną odkupione, a kursy wyniesione dynamicznie w górę. Wówczas zniknie zagrożenie podaży ze strony uaktywniających się na masową skalę polskich eksporterów, korzystających z lepszych cen sprzedaży, gdy tylko kursy rosną kilka groszy. Z taką sytuacją mamy do czynienia w ostatnich tygodniach. Trzy kolejne, niewielkie podbicia kursu (z połowy marca, początku kwietnia i w „majówkę”) nie przekroczyły 5 gr i nie trwały dłużej niż kilka dni. Nie powinno się wpisywać w te oczekiwania. Nawet jeśli aprecjacja się wydłuży na kolejne tygodnie, późniejsze odbicie będzie nie mniej silne, niż gdyby miało startować z obecnych poziomów.
Złoty nie jest walutą save haven, a takie, z uwagi na słabe rokowania światowej gospodarki, będą w cenie w 2 poł. roku i na początku 2024. Obecne zachowanie nadal traktuję jako większą korektę w dużym trendzie osłabiania się naszej waluty. Złoty nie ma argumentów, by kontynuować wzrosty bez odreagowania przez kolejne miesiące, a tym bardziej kwartały czy lata. W średnim i dłuższym terminie jest wciąż walutą obciążoną wysoką inflacją krajową, problemami „frankowiczów” czy ryzykiem politycznym. Nominalna deprecjacja w powolnym tempie (z większymi oraz mniejszymi korektami), jak to ma miejsce od 2014 r., wydaje się naturalną ścieżką dla polskiej waluty. Pieniądze z KPO to za mało, by ją trwale zaburzyć. Nawet (korzystny) pokój na Ukrainie nie byłby, moim zdaniem, takim czynnikiem. Tendencja wynika bowiem z procesów i czynników strukturalnych, które nie ulegają zmianie kwartału na kwartał czy nawet z roku na rok.
PLN: Złoty pozostaje blisko najmocniejszych poziomów od ataku Rosji na Ukrainę. Wszystkie obawy i fundamentalne czynniki przemawiające za jego deprecjacją są ignorowane. Jest to możliwe dzięki bardzo sprzyjającym warunkom globalnym – oczekiwaniom obniżek stóp proc. w USA w efekcie naturalnego spadku inflacji, a nie z powodu pogorszenia sytuacji gospodarczej. Tymczasem wszystkie obserwowane przez nas wskaźniki wyprzedzające koniunktury dla gospodarki USA (jest ich 9) wskazują na nadejście recesji w ciągu najbliższych kwartałów. Nie zmienia to faktu, że złoty świetnie wykorzystuje sytuację, gdy wciąż nie widać bezpośrednio problemów za Atlantykiem, a graczy poszukują zysków na rynkach wschodzących. Tak zazwyczaj dzieje się w schyłkowej fazie apetytu na ryzyko. Obecne zachowanie naszej waluty nie przesądza jednak, że wchodzi ona w trwały trend aprecjacji. Takie wnioski można co prawda wysnuwać na podstawie technicznych przesłanek, ale na rynku złotego historycznie nie dają one wiarygodnych sygnałów. Zresztą, długoterminowy trend (15 lat) na PLN jest niezmiennie spadkowy.
Kurs EURPLN wrócił w okolice 4,52. Nadal notowania znajdują się poniżej linii minimów z wiosny 2022 r. oraz kanału trendu wyprowadzonego z dołków sierpnia 2020 r. Jego sforsowanie (trwałe) generuje sygnał spadków kilka groszy niżej, do 4,50-4,48. Złoty wciąż nie wpisuje się w prognozy wiosennego osłabienia i trwa to niepokojąco długo. Spekuluje się, że z końcem miesiąca ma zostać odblokowany Krajowy Plan Odbudowy, co determinowałoby napływ środków z funduszy unijnych. Wciąż jest to dla nas trudnym do wyobrażenia (ale oczywiście nie niemożliwym) scenariuszem na kilka miesięcy przed wyborami parlamentarnymi.
W zależności od zachowania rynku po teście przełamanej, przyspieszonej linii trendu (4,55/56), będzie można powiedzieć więcej, czy wciąż realne jest znaczące osłabienie złotego ze wzrostem kursu EURPLN w okolice poziomu 4,70 w II kw., czy też rynek będzie w tym czasie raczej mierzył się z obszarem 4,50-4,48. Wciąż bliższa jest nam ta pierwsza perspektywa, że kurs powinien odbić. Na razie nie zakładam, by złoty wszedł w dłuższą (powyżej 2-3 miesięcy) fazę aprecjacji (także, gdy kurs utrzymał się poniżej 4,55). W horyzoncie całego II kw. rynek powinien powielić ruch z 1 poł. lutego (łącznie wzrost o ok. 12 gr). Z okolic 4,52 takie odbicie wyniosłoby rynek pod 4,65. Liczymy na wzrosty w dalszej części miesiąca.
Kurs USDPLN od piątku nie uległ większym zmianom. Jest obecnie przy 4,1550 wobec 4,1560 o 8.00 w piątek. Wciąż uważam, że ten rynek „ubija dno”. Środowa aprecjacja złotego miała miejsce wbrew próbom umacniania się dolara na rynku globalnym. Symptomy wyczerpywania się spadkowej tendencji kursu USDPLN nie zostały zanegowane. Odbicie kursu w górę powinno być kontynuowane. Dobiega końca ważny czynnik sprawczy siły naszej waluty, czyli globalna korekta siły dolara (długoterminowy trend EURUSD jest nadal spadkowy). Mamy pierwsze pozytywne sygnały (powrót EURUSD poniżej 1,10). Prognoza zwyżki kursu USDPLN w kierunku równej bariery 4,50 pozostaje obowiązującym scenariuszem na najbliższe miesiące. Inwestorzy wciąż nie w pełni dyskontują negatywne zjawiska, jakie wkrótce będą uwidaczniać się w polskiej i światowej gospodarce. Czekamy na impuls. W naszej ocenie dolar nie wchodzi w trwalszy trend deprecjacji.
Kurs CHFPLN nadal nie może trwale wrócić powyżej poziomu 4,65. W ubiegłym tygodniu ponownie testował najniższy poziom od czerwca 2022 r. (4,62). Wciąż zakładam, że wzrostowe projekcje będą się wypełnić. Niezmiennie spodziewam się wyraźnego odbicia i kierowania się kursu w perspektywie czerwca do środka szerokiej konsolidacji (4,75). Dopiero w okolicach poziomu 4,68 powinny pojawić się pierwsze mocniejsze zmagania z podażą franków.
Niemalże nie ma śladu po dobrym zachowaniu funta z początku maja. Kurs GBPPLN jest przy 5,1830, kolejne 1,5 gr niżej niż w piątek o tej porze. Projekcja, że rynek znajdzie się w ciągu kilku dni powyżej 5,25 była bliska realizacji, ale znów odsuwa się w czasie. Nadal na bieżąco kupujemy. Czekamy na zwyżkę notowań GBPPLN do strefy 5,40-5,45 by przeprowadzić odkładane transakcje po stronie eksporterów (sprzedaż funtów). Powinno się to udać w ciągu najbliższych 6 tygodni.
EURUSD: Kurs jest najniżej od 5 tygodni (1,0865). Na dłużej wrócił poniżej 1,10, co potwierdzone zostało dodatkowo zejściem poniżej ważnego poziomu 1,0960 – wsparcie techniczne. W ubiegłym tygodniu rynek spadł 1,5 centa. Jest niewiele dalej od ceny 1,05 niż niedawnych 1,11. Od strony euro przestał płynąć impuls pchający ten rynek w górę. Widać to też po zachowaniu euro względem złotego. Zaczynają przeważać czynniki zniechęcające do zakupu wspólnej waluty, a poprawiające atrakcyjność dolara. Wkrótce, jak sądzę, popyt na zielonego przewyższy oczekiwania i będzie on chętnie skupowany i po wyższych cenach. Rynek wybił się z pasma 1,0950-1,1100. To dobry prognostyk dla realizacji założeń ruchu w kierunku dolnej bariery szerokiej konsolidacji 1,05-1,10. Niezmiennie spodziewam się odrodzenia siły dolara w kolejnych tygodniach. Przebicie 1,09 szybko sprowadzi rynek 45-50 pipsów niżej.